Indianka wpierw nakarmiła konie, owce i kozy, licząc, że sunia w międzyczasie sama wróci, a potem ruszyła przez śniegi za pieskiem. Brunhilda pomagała szukać suczki.
Amari nie udało się znaleźć we wtorek, ale poczciwa sprzedawczyni ze sklepu w Cichym o ślicznym imieniu Emilka, na prośbę Indianki zamieściła ogłoszenie na sklepie o zaginięciu pieska, i to dzięki tej sprzedawczyni i
dzięki temu ogłoszeniu
psina się znalazła po paru dniach. ♥️
Ale przez 3 dni psiny nie było. Indianka miała najczarniejsze myśli, ponieważ z miejsca, gdzie ostatnio słyszała szczekanie Amari dochodziło później wilcze wycie, a także nad tym miejscem po paru dniach kołowały kruki żywiące się padliną.
W międzyczasie Indianka wysłała dyskretne zapytanie do schroniska w Bystrym, czy robiło jakieś odłowy w okolicy. Dostała odpowiedzieć, że nie. Schronisko prosiło też o info w razie gdyby się pojawiła znów w okolicy pseudo zwierzęca fundacja. Oczywiście Indianka poinformuje schronisko, gdy dojdzie do takiego zdarzenia. Z eko terrorystami trzeba walczyć wspólnymi siłami.
Wysłała też zapytanie do jednego z myśliwych z zapytaniem czy przypadkiem jakiś myśliwy nie upolował jej suczki bądź nie zabrał ze sobą, bo słyszała strzał z lasu, a Brunhilda widziała koleiny wozu terenowego prawdopodobnie myśliwego na drodze śródpolnej koło Cichego.
Sama Indianka spróbowała dostać się do miejsca, gdzie suczka zaginęła, ale nie dało się poprzez potężne śniegi i osłabienie chorobą, która ją zmogła, a głośne nawoływania nie dały rezultatu.
Indiance było niezmiernie przykro, że jej ukochana psina zaginęła. Czuła jej obecność w domu, jej ducha, jej fantastyczną przyjazną duszę.
Niestety była zbyt słaba by iść następnego dnia na wieś i szukać w innych miejscach bardziej dostępnych, a Brunhilda nie chciała pomóc szukać psa, wolała siedzieć u Warszawiaka i grzać dupę przy piecu.
I trzeciego dnia po południu, pod wieczór nastąpił cud. Indianka dostała telefon od pani Emilki, że jej piesek był widziany w Sokółkach. Mimo osłabienia chorobą czym prędzej ruszyła na Sokółki przez pola i zaspy śnieżne. Serce bolało i niemiłosiernie ciężko się szło, ale doszła do wsi.