piątek, 1 lutego 2019

Zaginięcie owczarka azjatyckiego

We wtorek ukochana suczka Indianki o wdzięcznym imieniu Amari pognała za zającem przez pola i rzeki do lasu, gdzie zaginęła. Było to dziwne zdarzenie albowiem wcześniej nigdy nigdzie nie poleciała, ani tym bardziej nie zaginęła. Było to niepodobne do niej, albowiem suczka zawsze pilnuje się domu i podwórka.

Indianka wpierw nakarmiła konie, owce i kozy, licząc, że sunia w międzyczasie sama wróci, a potem ruszyła przez śniegi za pieskiem. Brunhilda pomagała szukać suczki.

Amari nie udało się znaleźć we wtorek, ale poczciwa sprzedawczyni ze sklepu w Cichym o ślicznym imieniu Emilka, na prośbę Indianki zamieściła ogłoszenie na sklepie o zaginięciu pieska, i to dzięki tej sprzedawczyni i
dzięki temu ogłoszeniu
psina się znalazła po paru dniach. ♥️

Ale przez 3 dni psiny nie było. Indianka miała najczarniejsze myśli, ponieważ z miejsca, gdzie ostatnio słyszała szczekanie Amari dochodziło później wilcze wycie, a także nad tym miejscem po paru dniach kołowały kruki żywiące się padliną.

W międzyczasie Indianka wysłała dyskretne zapytanie do schroniska w Bystrym, czy robiło jakieś odłowy w okolicy. Dostała odpowiedzieć, że nie. Schronisko prosiło też o info w razie gdyby się pojawiła znów w okolicy pseudo zwierzęca fundacja. Oczywiście Indianka poinformuje schronisko, gdy dojdzie do takiego zdarzenia. Z eko terrorystami trzeba walczyć wspólnymi siłami.

Wysłała też zapytanie do jednego z myśliwych z zapytaniem czy przypadkiem jakiś myśliwy nie upolował jej suczki bądź nie zabrał ze sobą, bo słyszała strzał z lasu, a Brunhilda widziała koleiny wozu terenowego prawdopodobnie myśliwego na drodze śródpolnej koło Cichego.

Sama Indianka spróbowała dostać się do miejsca, gdzie suczka zaginęła, ale nie dało się poprzez potężne śniegi i osłabienie chorobą, która ją zmogła, a głośne nawoływania nie dały rezultatu.

Indiance było niezmiernie przykro, że jej ukochana psina zaginęła. Czuła jej obecność w domu, jej ducha, jej fantastyczną przyjazną duszę.

Niestety była zbyt słaba by iść następnego dnia na wieś i szukać w innych miejscach bardziej dostępnych, a Brunhilda nie chciała pomóc szukać psa, wolała siedzieć u Warszawiaka i grzać dupę przy piecu.

I trzeciego dnia po południu, pod wieczór nastąpił cud. Indianka dostała telefon od pani Emilki, że jej piesek był widziany w Sokółkach. Mimo osłabienia chorobą czym prędzej ruszyła na Sokółki przez pola i zaspy śnieżne. Serce bolało i niemiłosiernie ciężko się szło, ale doszła do wsi.

Sylwester 2021/2022

https://youtu.be/-mklxyZN__k