środa, 27 lutego 2019

Materiał na inspekty skompletowany

Materiał na inspekty skompletowany. Można już inspekty budować. Jeszcze raczej za wcześnie na siewy w ogrodzie, ale w domu jak najbardziej można siać warzywa na rozsadę.
Dziś kolejna paleta obsiana.

niedziela, 24 lutego 2019

Hiacynt zakwitł

Co prawda na dworze jeszcze szaro, buro i ponuro, trawa jeszcze nie rośnie, bo są przymrozki, ale w ciepłym domku zakwitł hiacynt i nawet pachnie.

Zwierzyna już dawno nakarmiona. Obornik został wywalony do ogrodu. W piecu napalone. Woda nagrzana. Naczynia pozmywane. Teraz pora na lunch i trzeba przygotować na wieczór obiadokolację, a potem siew w czterech do pięciu tackach. Tacki z piwnicy przyniesione, ziemia i próchnica doniesione. Nasiona są - tylko siać.

Na dworze ciepło, słonecznie, przyjemnie. Koniki, owce i kozy na wybiegu. Owczarzyca Amari na podwórku. Koty w domu pod piecem. Wszystko na swoim miejscu.

niedziela, 10 lutego 2019

Fura siana

Fura siana zadana moim zwierzątkom na noc.
W dzień jadły na podwórku, a ja czyściłam żłób w stajni i rozbierałam kolejną belę siana.

sobota, 9 lutego 2019

Bycie Hodowcą to powołanie

Ja jestem hodowcą i zwierzęta karmię i doglądam codziennie, czyli pracuję codziennie, wszystkie święta i niedziele, także jak jestem chora i ledwo na nogach się trzymam. Taki wybór. Taki zawód, a nawet powołanie. Zwierzę chce jeść codziennie, a nie 5 dni w tygodniu, a potem czekać przez weekend aż hodowca wypocznie.

piątek, 8 lutego 2019

Codzienny obrządek

Na codzienny obrządek składa się podawanie nowej paszy objętościowej czyli siana i porządkowanie tej wcześniej zadanej, serwowanie paszy treściwej czyli zboża, usuwanie obornika ze stajni i z podwórka.
Zwierzęta są zadbane i dopilnowane dobrze czyli tak jak co roku.

Zwierzęta mają całodobowy swobodny dostęp do kilku wodopojów.

Zwierzęta mają co jeść i co pić. Są też lizawki solne i pasza treściwa.

Tej zimy lisy i cudze psy są przeganiane przez moją Amari - moją bojową owczarzycę azjatycką. Owieczki bezpieczne od wałęsających się po wsi psów sąsiadów.

A zwierzęta u wójta wszystkie zagłodzone na śmierć i spalone?

Codzienne obrządek

Na codzienny obrządek składa się podawanie nowej paszy objętościowej czyli siana i porządkowanie tej wcześniej zadanej, serwowanie paszy treściwej czyli zboża, usuwanie obornika ze stajni i z podwórka.
Zwierzęta są zadbane i dopilnowane dobrze czyli tak jak co roku.

Swobodny dostęp do kilku wodopojów.

Zwierzęta mają co jeść i co pić. Są też lizawki solne i pasza treściwa.

Tej zimy lisy i cudze psy są przeganiane przez moją Amari - moją bojową owczarzycę azjatycką. Owieczki bezpieczne od wałęsających się po wsi psów sąsiadów.

A zwierzęta u wójta wszystkie zagłodzone na śmierć i spalone?

Chów otwarty

Moje owce hodowane u mnie naturalistycznie w systemie chowu otwartego są zdrowe, zahartowane, dobrze odżywione i napojone.

A na Mazurach zima

Jeszcze dwa miesiące i przedwiośnie 😊

Aromatyczny brąz ogrodowy

Najcenniejszy nawóz pod warzywa, to obornik moich pięknych siedmiu koni ♥️

Najładniejsze i najzdrowsze warzywa rosną na naturalnym nawozie, a obornik koński jest najwartościowszym nawozem, idealnym pod warzywa.

czwartek, 7 lutego 2019

Żyją tylko uratowane przeze mnie przed ekoterrorystami zwierzęta

Bocznymi kanałami docierają do mnie informacje, że wszystkie zwierzęta, które mi ukradziono zostały zamordowane przez wójta Kowali Oleckich i PIW Olecko.

Żyją wszystkie zwierzęta, które zostały na moim Rancho, które uratowałam przed grabieżą, przed porwaniem przez złych ludzi.

Wszystkie zwierzęta mam zadbane i dobrze zaopiekowane. Nie chorują, nie padają. Są zdrowe i czyste.

Konie pasą się zgodnie razem z owcami i kozami. Na Rancho sielanka, a u wójta gehenna zwierząt.
Tę gehennę zgotowała moim ukochanym zwierzątkom podła kobieta nazwiskiem Elżbieta Kozłowska z fundacji Molosy Adopcje, dla której lewactwo z re-volty i Facebooka, pozbawione serca i sumienia wpłaciło 8200 zł by ta sadystka zamordowała pozostałe przy życiu moje ukochane konie, bo nienawidzą mnie te chore z nienawiści Żydówy za moje radykalne, narodowe poglądy.

Tylko zwierzęta uratowane przed Fundacją Molosy Adopcje żyją

Bocznymi kanałami docierają do mnie informacje, że wszystkie zwierzęta, które mi ukradziono zostały zamordowane przez wójta Kowali Oleckich i PIW Olecko.

Żyją wszystkie zwierzęta, które zostały na moim Rancho, które uratowałam przed grabieżą, przed porwaniem przez złych ludzi.

Wszystkie zwierzęta mam zadbane i dobrze zaopiekowane. Nie chorują, nie padają. Są zdrowe i czyste.

Konie pasą się zgodnie razem z owcami i kozami. Na Rancho sielanka, a u wójta gehenna zwierząt.
Tę gehennę zgotowała moim ukochanym zwierzątkom podła kobieta nazwiskiem Elżbieta Kozłowska z fundacji Molosy Adopcje, dla której lewactwo pozbawione serca i sumienia wpłaciło 8200 zł by zamordowała pozostałe przy życiu moje ukochane konie, bo nienawidzą mnie za moje radykalne narodowe poglądy.

Indianka

poniedziałek, 4 lutego 2019

Wykarmić 7 koni

Wykarmić 7 koni zimą to nie małe zadanie i obciążenie dla wyklętego przez podłą lewicę hodowcy.

Indianka słaba, nadal chora, pozbawiona przez intrygi homo lobby z Facebooka wsparcia Niemki.

Indianka się nie poddaje, choć samej ciężko.
Ogarnia stajnię pomalutku, bez pośpiechu.

Jeszcze dwa miesiące i przyjdzie ulga czyli wiosna.

Porządki w stajni

Podczas największego osłabienia Indianki, gdy nie była w stanie wstać, uzbierało się sporo obornika przy stanowisku paszowym dla koni. Teraz powoli wybiera nawóz i wywozi go do ogrodu warzywnego, gdzie zasili naturalistyczną uprawę warzyw. Taki nawóz koński to skarb. Będą dorodne i zdrowe warzywa na nim rosły.

sobota, 2 lutego 2019

Historia Ślązaka co to miał siedlisko całe remontować

Szymura skontaktował się ze mną poprzez Facebooka jesienią 2018 roku i ni z gruszki ni z pietruszki zaoferował mi pomoc w remoncie domu w zamian za możliwość zamieszkania na mojej farmie i odpoczęcia od zgiełku miasta.
Wielokrotnie dzwonił do mnie i powtarzał, że on mi pomoże za darmo wyremontować dom i całe siedlisko i pomoże mi w hodowli zwierząt.

Pierwotnie miał przyjechać pociągiem, ale nie chciało mu się jechać w takich warunkach i postanowił kupić auto dostawcze i nim przyjechać i między innymi przywieźć jego narzędzia budowlane, które chciał wykorzystywać zarówno na moim gospodarstwie jak i na usługach budowlanych w okolicy.

Pomysł zakupu auta to był wyłącznie jego własny pomysł. Nie namawiam go do tego.
Zażądał ode mnie abym mu znalazła oferty dostawczaków w cenie do 3000 zł.
Na OLX ukazały się dwie takie oferty w jego okolicy, jedną z nich był żuk.

Gdy Szymura zastanawiał się które z tych aut wybrać podpowiedziałam mu, że jeśli kupi żuka to być może od niego odkupię to auto za jakiś czas, bo jest mi tutaj potrzebne duże auto do transportu paszy dla zwierząt i materiałów budowlanych.

Szymura przyjechał do mnie jesienią 2018 na moje gospodarstwo, gdzie miał remontować dom jak sam zaproponował za darmo, następnie po kilku dniach wyprowadził się i zamieszkał na innej farmie w okolicy Olecka, gdzie pracował przez miesiąc przy hodowli krów mlecznych.

Zwolnił się z tej farmy po miesiącu bądź został usunięty, ponieważ nie chciał tak ciężko pracować fizycznie i ponownie pojawił się u mnie znów na kilka dni. Dostał kolejną propozycję pracy na farmie innej i pojechał ją podjąć, ale jak twierdzi nie został przyjęty i trafił do hotelu w Olecku, gdzie wynajmował pokój przez kilka dni i gdzie został okradziony przez współlokatora ze swojej pensji zarobionej na tej pierwszej farmie.

Goły i spłukany, gdy mu się skończyły pieniądze na wynajem znów zwalił mi się na gospodarstwo, gdzie ponownie mieszkał przez kilka dni za darmo i jadł za darmo oferując mi pomoc w remoncie domu i przy zwierzętach.

Gdy skończyły się mu papierosy i kawa próbował wymusić na mnie zakup jego samochodu marki żuk.

Był natarczywy i namolny co mi się nie spodobało, ponieważ nie obiecałam mu, że odkupię od niego Żuka natychmiast, gdy się pojawi na Mazurach, tylko raczej latem po uzyskaniu dotacji rolniczych, bądź ewentualnej sprzedaży odchowanych źrebiąt.

Siedział w moim domu i grzał dupę przy piecu i nie chciał pomagać na moim gospodarstwie. Robił łaskę.

Był w stosunku do mnie opryskliwy i chamski. Ostrzegłam go, że jak nie zmieni zachowania to go wyproszę z mego domu.
Na to on spakował się i wyjechał na Śląsk.

Następnie skontaktował się z ludźmi, którzy prześladują mnie od 6 lat i dołączył do ich działań przeciwko mnie ubliżając mi wulgarnie oraz wygrażając zarówno przez internet jak i telefonicznie.

On z tymi ludźmi kontaktował się także przed przyjazdem na moje gospodarstwo i być może celowo przyjechał do mnie by mi zaszkodzić za ich namową i podpuchą.

Być może ta jego oferta pomocy za darmo przy remoncie domu to było ukartowane oszustwo, ponieważ będąc na miejscu nie palił się do roboty, a wręcz przeciwnie -trzykrotnie zdezerterował.

piątek, 1 lutego 2019

Zaginięcie owczarka azjatyckiego

We wtorek ukochana suczka Indianki o wdzięcznym imieniu Amari pognała za zającem przez pola i rzeki do lasu, gdzie zaginęła. Było to dziwne zdarzenie albowiem wcześniej nigdy nigdzie nie poleciała, ani tym bardziej nie zaginęła. Było to niepodobne do niej, albowiem suczka zawsze pilnuje się domu i podwórka.

Indianka wpierw nakarmiła konie, owce i kozy, licząc, że sunia w międzyczasie sama wróci, a potem ruszyła przez śniegi za pieskiem. Brunhilda pomagała szukać suczki.

Amari nie udało się znaleźć we wtorek, ale poczciwa sprzedawczyni ze sklepu w Cichym o ślicznym imieniu Emilka, na prośbę Indianki zamieściła ogłoszenie na sklepie o zaginięciu pieska, i to dzięki tej sprzedawczyni i
dzięki temu ogłoszeniu
psina się znalazła po paru dniach. ♥️

Ale przez 3 dni psiny nie było. Indianka miała najczarniejsze myśli, ponieważ z miejsca, gdzie ostatnio słyszała szczekanie Amari dochodziło później wilcze wycie, a także nad tym miejscem po paru dniach kołowały kruki żywiące się padliną.

W międzyczasie Indianka wysłała dyskretne zapytanie do schroniska w Bystrym, czy robiło jakieś odłowy w okolicy. Dostała odpowiedzieć, że nie. Schronisko prosiło też o info w razie gdyby się pojawiła znów w okolicy pseudo zwierzęca fundacja. Oczywiście Indianka poinformuje schronisko, gdy dojdzie do takiego zdarzenia. Z eko terrorystami trzeba walczyć wspólnymi siłami.

Wysłała też zapytanie do jednego z myśliwych z zapytaniem czy przypadkiem jakiś myśliwy nie upolował jej suczki bądź nie zabrał ze sobą, bo słyszała strzał z lasu, a Brunhilda widziała koleiny wozu terenowego prawdopodobnie myśliwego na drodze śródpolnej koło Cichego.

Sama Indianka spróbowała dostać się do miejsca, gdzie suczka zaginęła, ale nie dało się poprzez potężne śniegi i osłabienie chorobą, która ją zmogła, a głośne nawoływania nie dały rezultatu.

Indiance było niezmiernie przykro, że jej ukochana psina zaginęła. Czuła jej obecność w domu, jej ducha, jej fantastyczną przyjazną duszę.

Niestety była zbyt słaba by iść następnego dnia na wieś i szukać w innych miejscach bardziej dostępnych, a Brunhilda nie chciała pomóc szukać psa, wolała siedzieć u Warszawiaka i grzać dupę przy piecu.

I trzeciego dnia po południu, pod wieczór nastąpił cud. Indianka dostała telefon od pani Emilki, że jej piesek był widziany w Sokółkach. Mimo osłabienia chorobą czym prędzej ruszyła na Sokółki przez pola i zaspy śnieżne. Serce bolało i niemiłosiernie ciężko się szło, ale doszła do wsi.

Sylwester 2021/2022

https://youtu.be/-mklxyZN__k